- czw paź 27, 2022 12:55 pm
#203200
Cześć wszystkim,
Mam pewien problem, który martwi mnie od kilku dni.
Od początku 2017 roku (czyli prawie 6 lat) mam prywatne ubezpieczenie zdrowotne. Wtedy podpisałem umowę z brokera, który bezpośrednio pracował dla dostawcy ubezpieczenia, ale kilka miesięcy później został zwolniony. Niestety nie znam szczegółów, ale nowy doradca powiedział mi, że pojawiły się pewne problemy.
A teraz do problemu.
W mojej młodzieńczej lekkomyślności, jak teraz odkryłem, nie wypełniłem poprawnie pytań dotyczących zdrowia. Na pytanie, czy mam podać każdą wizytę lekarską z ostatnich 5 lat, nawet te jednorazowe wizyty, podczas których po dokładnym badaniu nie znaleziono niczego, mój ówczesny doradca powiedział Nie, nie musisz. Tylko konkretne ważne diagnozy lub aktualne choroby. W związku z tym nie myślałem dalej i podałem tylko przewlekłą chorobę, która została zdiagnozowana kilka lat wcześniej i która również spowodowała dodatkową opłatę ryzyka. Bagatelizowane wizyty, podczas których coś mnie bolało lub dolegliwości, które pojawiły się jednorazowo lata temu i od tamtej pory nie powtórzyły się, po prostu pominąłem. W większości przypadków nawet nie pamiętałem, bo wszystko wypełniłem na pamięć.
Teraz jest rok 2022 i zainteresowałem się ubezpieczeniem na wypadek niezdolności do pracy i zauważyłem, że zrobiłem praktycznie wszystko źle, co można było zrobić źle. Naiwnie zaufałem maklerowi, nie poprosiłem o swoją kartę zdrowia, a teraz w mojej starej umowie znajdują się nieprawidłowe informacje.
W międzyczasie poprosiłem swojego byłego lekarza rodzinne o przesłanie mi swojej karty zdrowia, gdzie zauważyłem informacje, których nie podałem:
- Ból (zapalenie) nadgarstka. Wykluczenie reumatoidalnego zapalenia stawów i innych chorób. Po kilku tygodniach ból minął. - Brak zwolnienia lekarskiego
- Na początku 2012 roku wizyta u lekarza z powodu trudności ze snem i zaburzenia somatoformicznego (wtedy miałem wrażenie, że trudno mi oddychać, trudno to wyjaśnić, ale to uczucie było bardzo subtelne). Lekarz przepisał mi wtedy citalopram (recepta nie została zrealizowana, ponieważ objawy zniknęły dość szybko i nie zażywałem wtedy żadnych leków psychotropowych) i skierował mnie do terapeuty. Chodziłem tam tylko na dwie lub trzy wizyty i głównie dotyczyło to toksycznej relacji, w której wtedy byłem, co było przyczyną stresu. - Brak zwolnienia lekarskiego
- Wizyta u lekarza w 2016 roku z powodu kilku tygodni stresu w pracy. Przepisał opipramol (też go nie wziąłem) - Brak zwolnienia lekarskiego
- Było też kilka innych wizyt lekarskich, ponieważ należę do tych osób, które wolały pójść raz za dużo do lekarza niż raz za mało. Jednak za każdym razem nie było to nic poważnego.
Ubezpieczyciel nie wie o tym dotychczas, ale martwię się, że jeśli w ciągu najbliższych lat pojawi się coś drogiego, to ubezpieczyciel może skorzystać z prawa do dokładniejszego zapytania, co może wyjść mi bokiem. Moim największym zmartwieniem jest konieczność przeniesienia się na drogi podstawowy plan ubezpieczeniowy.
Wiem, że zarzuty rażącej niegospodarności przedawniają się po 3 latach, ale często czytam, że ubezpieczyciele zazwyczaj od razu podejmują oszustwo lub umyślnie. A tu przedawnienie nastąpiłoby dopiero po 10 latach.
Czy jest ktoś, kto zna się na tym temacie i może dać mi wskazówki, co powinienem teraz zrobić? Z jednej strony nie chcę budzić potwornych, ale z drugiej strony nie chcę liczyć na to, że wszystko będzie dobrze w przyszłych latach. Czy można liczyć na łaskę ubezpieczyciela, jeśli się do niego zwróci proaktywnie?
Mam pewien problem, który martwi mnie od kilku dni.
Od początku 2017 roku (czyli prawie 6 lat) mam prywatne ubezpieczenie zdrowotne. Wtedy podpisałem umowę z brokera, który bezpośrednio pracował dla dostawcy ubezpieczenia, ale kilka miesięcy później został zwolniony. Niestety nie znam szczegółów, ale nowy doradca powiedział mi, że pojawiły się pewne problemy.
A teraz do problemu.
W mojej młodzieńczej lekkomyślności, jak teraz odkryłem, nie wypełniłem poprawnie pytań dotyczących zdrowia. Na pytanie, czy mam podać każdą wizytę lekarską z ostatnich 5 lat, nawet te jednorazowe wizyty, podczas których po dokładnym badaniu nie znaleziono niczego, mój ówczesny doradca powiedział Nie, nie musisz. Tylko konkretne ważne diagnozy lub aktualne choroby. W związku z tym nie myślałem dalej i podałem tylko przewlekłą chorobę, która została zdiagnozowana kilka lat wcześniej i która również spowodowała dodatkową opłatę ryzyka. Bagatelizowane wizyty, podczas których coś mnie bolało lub dolegliwości, które pojawiły się jednorazowo lata temu i od tamtej pory nie powtórzyły się, po prostu pominąłem. W większości przypadków nawet nie pamiętałem, bo wszystko wypełniłem na pamięć.
Teraz jest rok 2022 i zainteresowałem się ubezpieczeniem na wypadek niezdolności do pracy i zauważyłem, że zrobiłem praktycznie wszystko źle, co można było zrobić źle. Naiwnie zaufałem maklerowi, nie poprosiłem o swoją kartę zdrowia, a teraz w mojej starej umowie znajdują się nieprawidłowe informacje.
W międzyczasie poprosiłem swojego byłego lekarza rodzinne o przesłanie mi swojej karty zdrowia, gdzie zauważyłem informacje, których nie podałem:
- Ból (zapalenie) nadgarstka. Wykluczenie reumatoidalnego zapalenia stawów i innych chorób. Po kilku tygodniach ból minął. - Brak zwolnienia lekarskiego
- Na początku 2012 roku wizyta u lekarza z powodu trudności ze snem i zaburzenia somatoformicznego (wtedy miałem wrażenie, że trudno mi oddychać, trudno to wyjaśnić, ale to uczucie było bardzo subtelne). Lekarz przepisał mi wtedy citalopram (recepta nie została zrealizowana, ponieważ objawy zniknęły dość szybko i nie zażywałem wtedy żadnych leków psychotropowych) i skierował mnie do terapeuty. Chodziłem tam tylko na dwie lub trzy wizyty i głównie dotyczyło to toksycznej relacji, w której wtedy byłem, co było przyczyną stresu. - Brak zwolnienia lekarskiego
- Wizyta u lekarza w 2016 roku z powodu kilku tygodni stresu w pracy. Przepisał opipramol (też go nie wziąłem) - Brak zwolnienia lekarskiego
- Było też kilka innych wizyt lekarskich, ponieważ należę do tych osób, które wolały pójść raz za dużo do lekarza niż raz za mało. Jednak za każdym razem nie było to nic poważnego.
Ubezpieczyciel nie wie o tym dotychczas, ale martwię się, że jeśli w ciągu najbliższych lat pojawi się coś drogiego, to ubezpieczyciel może skorzystać z prawa do dokładniejszego zapytania, co może wyjść mi bokiem. Moim największym zmartwieniem jest konieczność przeniesienia się na drogi podstawowy plan ubezpieczeniowy.
Wiem, że zarzuty rażącej niegospodarności przedawniają się po 3 latach, ale często czytam, że ubezpieczyciele zazwyczaj od razu podejmują oszustwo lub umyślnie. A tu przedawnienie nastąpiłoby dopiero po 10 latach.
Czy jest ktoś, kto zna się na tym temacie i może dać mi wskazówki, co powinienem teraz zrobić? Z jednej strony nie chcę budzić potwornych, ale z drugiej strony nie chcę liczyć na to, że wszystko będzie dobrze w przyszłych latach. Czy można liczyć na łaskę ubezpieczyciela, jeśli się do niego zwróci proaktywnie?